wtorek, 26 stycznia 2010

Rachunek sumienia

i częściowy żal za grzech pochopnej, beztroskiej oceny pewnych zjawisk medialnych...

Zobaczyłam wczoraj program Morozowskiego i Sekielskiego na temat ... hm, no właśnie, na jaki temat? Trudno powiedzieć, bo panowie zaprosili Dodę Elektrodę, żeby rozmawiać z nią o polityce. Wszystko to z powodu reperkusji po sławetnym pocałunku Dody z Prezydentem (zdjęcie w poście poniżej), po którym wielu dziennikarzy sugerowało, że Doda bezpowrotnie porzuciła Premiera Tuska, do którego do tej pory czule biło jej serce, na rzecz Pana Prezydenta, a specjaliści od wizerunku roztrząsali „CZY DODA MU DODA?” (punków poparcia rzecz jasna). Każda tego typu informacja jest z resztą przemielana przez media niewiarygodne ilości razy, co dostrzegam wyraźnie odwiedzając różne serwisy. 

Nawiasem mówiąc mam czasem wrażenie, że czytając codziennie duże ilości prasy, regularnie odwiedzając kilka witryn z wiadomościami i oglądając kilka serwisów informacyjnych (plus programy publicystyczne i satyryczne) nie jestem właściwie w stanie wykreować samodzielnej myśli, a przynajmniej nie mogę być pewna czy to faktycznie moja myśl, wszystko jest bowiem wypadkową zasłyszanych opinii i poglądów, a mój blog powinien być raczej zatytułowany „jakieś przepisywanie z mediów wszelakich”...

Wczoraj jednak zrodziła się we mnie myśl jak sądzę samodzielna, gdy usłyszałam o wizycie pani Dody w programie o którym nie mam co prawda dobrego zdania, ale uchodzącym mimo wszystko za program publicystyczny czy też (o zgrozo!) opiniotwórczy. Wizja obecności Dody w programie który wpływa na opinie milionów Polaków o sprawach politycznych wywołała we mnie gwałtowny dysonans poznawczy. Zniknęła cała moja niedawno wyrażona tolerancja dla procesu tabloidyzacji polityki czy też przenikania się polityki i popkultury, a zastąpiły ją złość i niedowierzanie. Zapragnęłam nałożyć na siebie wirtualną włosiennice i przyznać – macie racje moi przyjaciele, polityka przemienia się w jakiś chocholi taniec, schodzi na psy i tragiczny jest los naszego społeczeństwa jeśli Doda będzie podpowiadać Polakom na kogo mają głosować. Na własne potrzeby wskazałam też w głowie winnych tej sytuacji – uznałam ze są nimi media, które sankcjonują taką sytuację i uwiarygadniają takie osoby jako ekspertów od wszystkiego (w tym wypadku winni są „poważni dziennikarze”, którzy zaprosili tę panią do swojego programu, a następnie pytali m.in. o to kto lepiej całuje – Premier czy Prezydent) oraz mechanizmy finansowania telewizji, przez które wszystko podporządkowane jest wyłącznie słupkom oglądalności. Efekt jest taki, że zamiast publicystyki z prawdziwego zdarzenia serwuje się ludziom jakąś mętną papkę, a czyniąc z tego normę – powoduje zwrotnie zidiocenie widzów i ich nieumiejętność przetwarzania złożonych komunikatów. Dlatego słusznym usprawiedliwieniem dla producentów miałkich programów, wątpliwych artystycznie seriali i prymitywnych tok-show będzie zawsze „dajemy ludziom to, co pragną oglądać”.

Ze świadomością, że podwyższam słupki oglądalności Dodzie i nielubianym publicystom  postanowiłam jednak nie oceniać kota w worku i obejrzeć program do końca. Dobrze zrobiłam bo poczułam ulgę. Doda w konfrontacji z obcym dla siebie światem polityki okazała się osobą tak skrajnie niekompetentną, że nikt ze stałej widowni programu (a wiec osób choć odrobinę zainteresowanych i zorientowanych w polityce) nie ma prawa potraktować poważnie ani jednego jej słowa. Gorzej, jeśli była spora grupa osób, które oglądały ten program tylko z powodu Dody. Ona sama dyplomatycznie uchylała się na szczęście od pytań o własne preferencje, powołując się przytomnie na odpowiedzialność za rzesze fanek, które czasem bezrefleksyjnie ją naśladują. Z rozbrajającą szczerością obnażała swoją całkowitą ignorancję, nie rozpoznając na zdjęciach Olejniczaka ani Kurskiego, a więc polityków, którzy mieszczą się pewnie w pierwszej dziesiątce największej rozpoznawalności wśród Polaków.  Posła Palikota Doda jednak zna... z rozmów w tłoku (sic!). Skłania mnie to do zadania sobie pytania: ilu Polaków podobnie jak Doda żyje w wykreowanej przez najpopularniejsze media pseudo rzeczywistości, w której polityk staje się rozpoznawalny dopiero gdy trafi na stronę deser.pl, pudelka lub kozaczka, albo kiedy jego karykatura zaistnieje u Szymona Majewskiego? Pomimo całej swojej tolerancji dla kultury masowej i zaufania do zdrowego rozsądku Polaków, gdy o tym myślę ogarnia mnie jednak jakiś niepokój...

Doda sama w sobie jest jednak o tyle niegroźna, ze posiada ogromny, godny pozazdroszczenia dystans do własnej osoby. Została moją idolką po tym jak ogłosiła plany założenia partii „Najdodowiej”, w której ludzie będą się spotykać aby uprawiać „dodyzm” i „namaszczać się błyszczykiem”. Pomysł jest prawie tak dobry jak mój własny plan założenia sekty kultu Bogini Matki, z rytuałami rodem z Avatara, z którą mam nadzieję wstrzelić się w nastroje feministyczno – pacyfistyczno- new-agowe.

3 komentarze:

  1. I oto jak syn (w tym wypadku córka) marnotrawna pobłądziwszy wraca na drogę właściwą:). Ze skrajnym obrzydzeniem oglądałem wczoraj "Teraz My" i wysłuchiwałem stek bzdur wypowiadanych przez tą wywłokę sceniczną. A już zachwyt nad jej osobą Pani Poseł Jakubiak i Pana Posła Andrzeja Halickiego pożałowania godnym był. WSZYSTKO JEST ŚCIERWEM!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki miał na Ciebie wpływ występ Dody w telewizji? Jest to dla Ciebie papierek lakmusowy stanu polityki?

    Może bardziej przykre zachowanie posłów?
    Dlaczego przeszkadzał Ci Lepper a podoba się Niesiołowski czy Palikot?
    Czy nie przykre jest, że premier i prezydent kłócą się jak dzieci o samoloty i o krzesła przynosząc nam wstyd?
    Czy to nie przykre, że poseł Kurski"podczepił" się pod konwój, a poseł Nitras cofał na autostradzie?

    Alicjo, podrzuciłaś jakiś zastępczy problem. Chyba jesteś podkupiona :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Obecnośc Dody w "Teraz My" traktuje jako element szerszego zjawiska, dotyczacego bardziej mediów, ale przekładajacego się na postawy wobec polityki. Zależnosc tę widzę tak - im wiecej Dody w Polityce tym bardziej „zdodowiałe” podejscie do polityków.
    Nie jestem podkupiona ale szczerze mówiąc zwyczajnie nie zawsze jestem obiektywna (a kto niby jest?). Oprócz merytorycznej oceny liczy się dla mnie opakowanie i ogólna estetyka. W przypadku polityka taką estetyką jest polot ich wypowiedzi. Prywatnie uważam, że polot Leppera był zerowy, natomiast polot Niesiołowskiego w skali od 1 do 10 oceniam na dobrą siódemkę, choc ostatnio juz trochę mnie nudzi. I przeszkadza mi bardzo kiedy obraża marsze równości i feministki. Palikot prezentował dla mnie klasę i za każdym razem sekundowałam jego popisom, bo były moim zdaniem każdorazowo w słusznej sprawie, do momentu, kiedy zaczął dywagowac na temat orientacji seksualnej Ziobry i Jarosława Kaczynskiego.
    Spory premiera i Prezydenta o krzesło istotnie przynosiły nam wstyd i były przykre, ale na szczęście ostatnio przycichły. I Kurski i Nitras złamali przepisy i powinni zapłacic slone mandaty, ale ze względu na własne mentalne ograniczenia, tego pierwszego ukarałabym surowiej (bo nie kupuję jego opakowania), a temu drugiemu pewnie udzieliłabym tylko surowego upomnienia gdybym była policjantką z drogówki (opakowanie ma ze wszechmiar atrakcyjne). Możnaby zrobic taki eksperyment;-)

    OdpowiedzUsuń