czwartek, 4 lutego 2010

"Córka się puszcza, syn upośledzony" czyli o Tuska niekandydowaniu i metaforze w polityce

Stało się. Doczekaliśmy się jednej z najważniejszych decyzji politycznych w tym roku i wiemy, że szef rządu nie stanie do wyścigu o fotel prezydencki. Doczekaliśmy się też pierwszego znaczącego komentarza na ten temat, mało znaczącej jakby nie było partii Polska Plus.

Jest to dobra okazja do oceny tego faktu, o którą prosiło mnie już kilka osób. Wnioskując po sondażach poparcia było to posunięcie ze wszech miar korzystne dla Tuska – 68 % Polaków uważa, że to dobra decyzja. Na tę liczbę składają się jego zwolennicy, którzy widzieliby Tuska jako premiera, z większymi prerogatywami i większą odpowiedzialnością na kolejną kadencję, oraz przeciwnicy, którzy uważają, że jest fatalnym premierem i byłby fatalnym prezydentem, dobrze więc, że się wycofał. Ocena tej sprawy do pewnego stopnia jednoczy więc Polaków. Istnieje jeszcze jeden aspekt, może nawet ważniejszy, który jak sądzę zmieni nieco całe spojrzenie na ustrój RP. Otóż do tej pory wybory prezydenckie cieszyły się największą popularnością wśród Polaków (każdorazowo najwyższa frekwencja), a Prezydent w społecznej percepcji był najważniejszą osobą w państwie. Dla większości Polaków oczywiście dalej tak będzie, ale pojawił się jednoznaczny sygnał od jednego z najpopularniejszych polityków, że Prezydent jest jednak dużo mniej ważny od premiera, mało tego – „aktywny prezydent to zły prezydent” jak powiedział Donald Tusk. Jego główny instrument wpływu na proces legislacyjny, czyli prawo weta – najczęściej blokuje reformy, które chce przeprowadzić rząd, marnując przy tym czas urzędników i pieniądze wydane na ekspertyzy i pracę komisji przygotowujących ustawy. Oczywiście Konstytucja gwarantuje mu także inicjatywę ustawodawczą, jednak bez wsparcia sejmowej większości żaden prezydencki projekt nie ma szans na uchwalenie. Jak do tej pory prezydenci rzadko korzystali z tego przywileju. Czy spowoduje to, że spadnie ranga Prezydenta w społecznej percepcji? Na pewno spadła ranga wszystkich kandydatów, skoro Tusk postawił się jakby ponad nimi, biorąc na siebie- jak twierdzi -brzemię prawdziwej odpowiedzialności za Polskę.  Czy jest to pierwszy krok w kierunku zmian naszej konstytucji na system kanclerski? Zobaczymy.

 

Przeciwnicy Tuska umniejszają z kolei decyzję Tuska, twierdząc, że nie kieruje się dobrem Polski, a jedynie czystym partyjnym interesem. „Tusk jest jak ojciec, który może wyjechać na pięcioletnie wakacje, które planował całe życie, ale nie chce opuszczać rodziny bo widzi, że córka się puszcza, syn jest lekko upośledzony umysłowo, drugi kioski obrabia, bratowa ciężko chora” – tak raczył się wypowiedzieć się Ludwik Dorn. Stęskniłam się za metaforami Dorna odkąd rzadziej pojawia się w mediach, dlatego patrzę na to z nutką sympatii. Jest to też przyczynek do dyskusji o języku polityki. Metafory są bardzo ważnym elementem komunikacji politycznej. Bardzo medialnym, bo mieszczącym się w 15 sekundowej relacji telewizyjnej.  Może Dorn startuje w tej konkurencji z Palikotem? W jego przypadku nikt nie powinien się jednak obrażać, bo nie wskazał personalnie, który z polityków jest upośledzonym synem, a który puszczalską córką. Jednak samo aż się prosi o przypuszczenia… Kogo obstawiacie? I co sądzicie o „Tuska niekandydowaniu”?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz