niedziela, 14 listopada 2010
Nieszczęścia sprzężone
http://kontakt24.tvn.pl/temat,kandydat-od-telewizyjnej-wpadki-zatrzymany-za-narkotyki,38217.html?grupa=najnowsze
Okaże się pewnie, że popalał niewielkie ilości konopii indyjskich. Niestety w naszym kraju jest to ciężkie przestępstwo, a już na pewno wystarczający powód by żadna partia nie chciała mieć z takim delikwentem nic do czynienia.
Sądząc po komentarzach ten kolejny "wyskok" mógłby panu Dawidowi tylko pomóc, bo po raz kolejny zyskał popularność, a w dodatku wydał się "podobny do ludzi". Swój chłopak można rzec. Szkoda, że prawdopodobnie nie przekonamy się jak zweryfikowali go wyborcy, bo musiał złożyć pisemne oświadczenie o wystąpieniu z partii i rezygnacji z udziału w wyborach.
Zastanawiam się jeszcze z marketingowego punktu widzenia kiedy (bo z pewnością jest to kwestia czasu) doczekamy się w Polsce poważnego ruchu politycznego, który w sposób otwarty będzie domagał się legalizacji lekkich narkotyków, albo kiedy któraś z już istniejących partii zaproponuje taką ustawę.
Póki co zmiany idą w kierunku dokładnie przeciwnym bo za niecałą godzinę wejdzie w życie ustawa zabraniająca palenia tytoniu właściwie w całej przestrzeni publicznej.
czwartek, 21 października 2010
Atrybuty prawdziwego mężczyzny czyli jak skrzywdzić polityka?
Nie przypuszczałam, że kampania samorządowa będzie dostarczała aż takich atrakcji. Sądziłam, że skoro partie przeznaczają na nią mniejsze fundusze niż na wybory parlamentarne, to i polotu mniej i spektakularnych pomysłów. A tu wręcz przeciwnie! Samorządność wyzwala kreatywność. W końcu można zastosować więcej niskobudżetowych chwytów, jak choćby pan Marchewka z , rozdający Marchewki - kandydat na radnego Warszawy (czyżby zainspirował się Napieralskim rozdającym jabłka pod fabryką?)
Ale nie wszyscy idą w niski budżet, mrugnięcie okiem do obywatela czy też próbę pokazania: Jestem jednym z was.
Oto spot reklamowy Prezydenta Siemianowic Śląskich (55 tys mieszkańców), z którego płynie następujący przekaz:
"Dzień rozpoczynam wstając razem ze słońcem. Moja żona - kura domowa każdego dnia prasuje mi koszule, wyciska sok ze świeżych pomarańczy i całuje na pożegnanie. Choć przyjeżdzam do pracy odpisowaną furą, szanuję każdego - nawet sprzątaczkę, którą witam radosnym uściskiem. Choć w koszuli mam drogie spinki do mankietów i podpisuje Bardzo Ważne Dokumenty moim wiecznym piórem, gdy trzeba - potrafię rzucić wytworną marynarkę, włożyć gumowce i ruszyć na pomoc Zwykłym Obywatelom.
Jestem połączeniem intelektualisty, zaczytanego w "Przywództwo" Rudolpha Giulianiego oraz prawdziwego macho, który w pracy rusza na pomoc powodzianom, a w czasie wolnym wkłada adidaski i trenuje sztuki walki oraz wyciska 150 kg na klatę.
Osobiście instruuję policjantów i strażaków na jak dobrze pomagać obywatelom. Nie straszne mi powodzie ani pożary. Mam dużo testosteronu, chętnie eksponuję więc owłosioną klatkę, a na szyi zawieszam złote łańcuchy. Po dniu ciężkiej pracy dla dobra Świętochłowic zaczytuję się przy wieczornym świetle w budżet miasta, aby jeszcze lepiej rozdzielić komu czego potrzeba. Uwielbia mnie mój pies i usmiecha się do mnie księżyc. Wreszcie, mogę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku spojrzeć na moje rozświetlone gwiazdami królestwo.
W końu jestem panem na włościach, mężem stanu, liderem, królem mojego małego królestwa, które nazywa się Ratusz. "
Całość (ponad 5 minut!) zilstrowana jest muzyką Bacha. Z resztą zobaczcie sami.
Jacek Guzy pewnie wydał na tę produkcje sporo pieniędzy. Zastanawiam się, czy OM studio zrobiło mu krzywdę prezentując go w ten sposób, czy przeciwnie - ulegli jego estetyce, nie uświadamiając mu, że się ośmiesza.
Pan Guzy prawdopodobnie uczesniczył w jakimś eminarium dla liderów, na którym dowiedział się, że ważną składową percepcji lidera jest ubiór i akcesoria. Tyle, że o ile w biznesie spostrzegana zamożność może pomóc, o tyle w polityce akcentowanie zamożności jest strzałem w stopę. Nawet jeśli pan Guzy swego pięknego domu i spinek do mankietów dorobił się uczciwie, to po tej reklamówce wyborcy raczej nie zechcą zatrudnić go na następną kadencję.
środa, 20 października 2010
Ja pie***e, nie wiem! - czyli co wiedzą kandydaci na radnych?
Zabrakło mi niestety energii i dystansu do analizowania coraz bardziej zajadłej i popadającej w degrengoladę kampanii prezydenckiej. Odetchnęłam, nabrałam świeżego powietrza w płuca, i po półrocznej niemal przerwie jestem gotowa, by znów chłodnym okiem spojrzeć na otaczającą nas wyborczą rzeczywistość.
A trudno ją zignorować bo kampania samorządowa powoli atakuje mnie wszystkimi kanałami. Na ulicach mojego miasta z plakatów spoglądają na mnie kolejne, usmiechnięte, bardziej i mniej znane i lubiane twarze zabrzańskich polityków lub pretendentów do Rady Miasta. Nawet demotywatory stały się areną kampanii wyborczej. Pojawiło się np. takie oto zestawienie zdjęć urzędującej w Zabrzu Pani Prezydent:
Z jednej strony rzecz oczywista - każdy polityk na plakacie jest upudrowany, wypiekniony i odmłodzony Photoshopem. Osobiście ani mnie to nie dziwi, ani mi nie przeszkadza. Z drugiej - ewidentna złośliwość loklanych mediów, ale z tego też trudno czynić zarzut, bo czynią to wszystkie telewizje.
Bzdurą jest twierdzenie, że wolimy widzieć rzeczywistość albo słyszeć szczere wypowiedzi. Nadmierna szczerość i otwartość u polityka z pewnością nie popłaca - przeciwnie - paradoksalnie odbiera wiarygodność. Polityk zbyt szczery i otwarty traci na spostrzeganej sile i powadze. Jako wyborcy godzimy się więc na uczestniczenie w grze pozorów i konwenansów - chcemy widzieć piekne twarze z lśniącym, białym uśmiechem oraz słyszeć wielokrotnie złożone, mądrze brzmiące zdania, które nic nie oznaczają i nie niosą ze sobą żadnej treści.
Wkurzać i irytować mogą się tylko dziennikarze, którzy zmuszeni są chodzić na konferencje prasowe polityków i wysłuchiwać bełkotu w zwiększonej dawce (sama przez to przeszłam pracując w lubelskim radiu akademickim).
"My"jako wyborcy jesteśmy jednak zachwyceni, kiedy możemy polubić polityka (bo wydaje się podobny do nas) oraz zgodzić się z jego wypowiedzią (byle nie trzeba było nad nią reflektować!). Pierwsza rzecz sprowadza się do podstawowej zasady atrakcyjności interpersonalnej - pociąga nas podobieństwo, więc otaczamy się ludźmi o podobnym statusie społecznym, poglądach i systemie wartości. Kunszt polityka polega na takim formuowaniu wypowiedzi, aby jak największa grupa osób mogła się z nia zgodzić. Wystarczy wpsomnieć dawne przemówienie Aleksandra Kwaśniewskiego, z którego można było wysnuć bardzo złożony wniosek, iż "aborcja jest bardzo ważnym zagadnieniem społecznym".
Politykom uchodzi to na sucho tylko dlatego, że tak na prawdę, poza garstką dziennikarzy i specjalistów nikt ich nie słucha. A jeśli nawet, to rzadko przetwarzamy to co mówią na torze centralnym. Polegamy na peryferycznym, powierzchownym odbiorze, który nie obejmuje intelektualnego wglądu, podobnie jak przy oglądaniu reklam (dla zainteresowanych - model ELM, Petty'ego i Caccioppo, 1988).
Bywają jednak rzadkie momenty, kiedy politykom przypadkiem lub celowo udaje się wyrwać nas z utartej pozycji bezrefleksyjnego odbiorcy, odrzucić poważną gębę, aby przyjąć inną gębę - "obiektywnego komentatora" (Migalski, Rokita) lub "błazna - prześmiewcy" (Palikot). Ten ostatni wykracza poza schemat prawiącego frazesy polityka, ponieważ odrzuca wiele konwenansów i przekracza granicę politycznej poprawności i kurtuazji, do której jestreśmy przyzwyczajeni. W jego przypadku to przemyślany i celowy zabieg. Na razie wygląda na to, że trafia w niszę 2% społeczeństwa, które częściej przetwarza politykę na torze centralnym...
Palikot bawi się formułą skandalu i happeningu i podobno nigdy nie mówi nic przypadkowo. Gdy klnie, publicznie spożywa alkohol, łamie prawo albo chce upolować i wypatroszyć Kaczyńskiego zwracając się do mongolskiego dziennikarza Majewskiego - robi to celowo.
Ale zdarzają się też momenty, kiedy polityk gębę zrzuca przypadkiem, a jego prawdziwe oblicze całkiem niezpodziewanie objawia się żądnej skandalu gawiedzi. Wystarczy wspomnieć nieszczęsny incydent senatora Piesiewicza, Posła Zycha, któremu nie pierwszy raz staje, Oleksego, który "dużo czyta i będzie ku**a ostry jak brzytwa" albo quadową, pijacką eskapadę dwóch posłów PO w Tunezji czy Maroku...
Lubimy, gdy politycy popełniają gafy, rozwodzą się (Marcinkiewicz), mają romanse (Clinton), palą trawkę (Tuskowi wzrosło poparcie jak ujawnił, że popalał gandzię na studiach), urządzają sobie party na golasa (Berlusconi i Topolanek ) czy klną na potęgę na pijackiej imprezie nagrani na dyktafon. Wszystko dlatego, że są wtedy bardziej ludzcy, podobni do nas, a zatem ich spostrzegana atrakcyjność interpersonalna szybuje w górę.
Tak też było w moim przypadku, gdy z niekłamaną sympatią i dużym rozbawieniem wysłuchałam okrótnej wpadki młodziutkiego kandydata na radnego PO w TV Jaworzno. Polecam gorąco!
Występują:
1. Pan starszy - klasyczny, wypracowany polityczny bełkot, "gęba" trwała i stabilna. Pewnie nikt go nie słucha, bo nikogo to nie obchodzi. (od początku do 1.10)
2. Pan młodszy - po kilkunastu sekundach nieudolnego przyjmowania gęby (od 1.17 do 1.40) i politycznego bełkotu o chodnikach i tym co młodzież robić powinna, nagle i spektakularnie odrzuca gębę.
3. Urocza prezenterka o szelmowskim usmiechu.
Żal mi trochę tego chłopca, bo w końcu każdemu mogło się zdarzyć:-) W dalszych pytaniach nawet się poratował, nie mniej skłania mnie to do smutnej konstatacji, że kandydaci do Rady Miejskiej często na prawdę nie wiedzą o czym mówią, a potem nie wiedzą nad czym głosują... O ich wyborze często decydują czynniki nader przypadkowe i niezwiązane z kompetencjami.
Ostatnia uwaga - znalazłam się dziś, trochę przypadkiem na debacie samorządowej w moim liceum. Kandydatów było trzech, wszyscy ciekawi. Dyskusja zeszła w pewnym momencie na kwestię postulatu zamontowania zamków w toalecie męskiej i (dys)komfortu defekacji w oczekiwaniu na nagłe otwarcie drzwi do kabiny. Dalej było juz tylko zabawniej. Wypłynął postulat zamontowania ławeczek dla palaczy w tzw. Małpim Gaju, co jest o tyle zabawne, że 7 czy 8 lat temu, kiedy sama bawiłam się w szkolny samorząd postulat był identyczny, a mój kolega który go ogłosił wybory wygrał w cuglach:-) Przypominam sobie nawet, że zbieraliśmy jakieś pieniądze na cement, który miałby zabezpieczyć możliwość wykradnięcia ławeczki przez członków społeczności romskiej, żyjącej nieopodal szkoły, ale z jakiegoś powodu ławeczki nigdy nie powstały... Ważne, że temat pozostaje żywotny i kolejne pokolenia mogą wbrew obecnym tendencjom walczyć o poprawę bytu palaczy.
Polityka to sprzedawanie nadziei. Nie jest ważne czy postulaty są realne. Największe szanse wróżę kandydatowi o ksywce "Melon", który obiecał milionową dotację unijną na remont obejścia szkoły, a reklamował się plakatem z piersiastą kobietą skrywającą biust za... melonami, a jakże!
środa, 2 czerwca 2010
poważni panowie czyli motyw drzewa w kampani
Uczyli mnie na psychologii, że jedną z metod projekcyjnych pomiaru osobowości jest Rysunek Drzewa. O ile w diagnostyce podchodziłabym do niej z dużą ostrożnością, o tyle na poziomie skojarzeń i społecznie podzielanych symboli wydaje się, że drzewo pasuje doskonale również do wzbudzania emocji i konotacji politycznych. Nawet laik może obrazowi drzewa przypisać wiele znaczeń: jeśli narysowane przez kogoś drzewo będzie cieniutkim, ledwo wyrosłym od ziemi krzakiem, z lichą koroną, umieszczone w dodatku na pustkowiu - zapewne skłonni będziemy skłonni myśleć o autorze jak o samotniku, w dodatku neurotycznym, o lichej konstrukcji psychicznej (choć naturalnie nie jest to fachowe określenie). Jeśli natomiast ktoś wymaluje potężny dąb, o grubych konarach, najlepiej wielu, bujnej, równomiernej koronie a może i owocach, widocznych korzeniach, dąb, który w dodatku będzie mieszkaniem dla wiewórek i schronieniem dla ptactwa wszelkiej maści - wówczas w naturalny sposób pomyślimy o nim jak o silnym liderze, mocno stąpającym po ziemi, o bogatej, stabilnej osobowości, do którego w dodatku lgną wszystkie istoty...
Bronisław Komorowski w opowieści o swoim domu rodzinnym również wykorzystał motyw drzewa, na który proponuję zwrócić uwagę:
Jarosław Kaczyński, zainspirowany lub nie wiśnią z sadu Komorowskich postanowił w swoim spocie zasadzić dąb...
Osobiście jestem reklamą Jarosława Kaczyńskiego pozytywnie zaskoczona - ciepła, stonowana, adekwatna do okoliczności. Doskonałe dobranie muzyki, oraz pewnie przypadkiem - pozytywne przesłanie ekologiczne. Skojarzyło mi się z reklamą Ives Rocher, która przyszła do mnie pocztą i akcją sadzenia drzewek inicjowana przez Jacqua Rochera: "If you don't know what to do for your planet, at least plant a tree"...
Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie fatalna wypowiedź szefa sztabu Kaczyńskiego - Pawła Poncyliusza, który raczył podzielić się refleksją, iż każdy mężczyzna powinien zrobić w życiu trzy rzeczy: zasadzić drzewo, zbudować dom i spłodzić syna.
To może tylko mój problem, ale na prawdę nie chcę wiedzieć nic na temat ewentualnych planów płodzenia synów przez J.K, a do takich skojarzeń niestety zmusza ta wypowiedź. Podobnie nie na miejscu wydaje mi się nieustanne podkreślanie faktu, iż B.K dzieci spłodził aż piątkę. Osobna zakładka "Moja Rodzina" na liczy stron 6, podczas gdy "Wizja Polski" to raptem 4 strony w pdf, i maksymalnie 2,5 tys słow. Dowiedziałam się z resztą na ostatniej konferencji o marketingu politycznym, że "program musi być", choć i tak nikt go nie czyta...
Anatomia Władzy
Nowinką techniczną jest to, że w książce na zakodowane będą dodatkowe "tajne" informacje, do których będzie można dotrzeć za pomocą smartphonu (i-phona, i-poda lub innego) zaopatrzonego w specjalną, darmową na szczęście aplikację. Ma to również umożliwić dyskusję czytelników nad treścią książki w Internecie, czyli zmianę tradycyjnych relacji dwuwymiarowych (autor książki - odbiorca) w wielowymiarowe (nadawca-wielu odbiorców +odbiorcy między sobą-nadawca). Ciekawa jestem ilu czytelników faktycznie zdecyduje się na taką formę kontaktu, nie mniej "Anatomię Władzy" reklamuje się jako "ostatnią taką książkę przed iPadem".
Mam nadzieję, że wkrótce już będę ją mieć, i że sama treść mnie nie zawiedzie.
poniedziałek, 10 maja 2010
Żałobnicy mimo woli
Bronisław Komorowski:
Błąd 1. Wpadka z rzecznikiem. Wiemy już, że należy uważać wpadając na wikno do biskupa, albo przynajmniej nie chwalić się publicznie taka poufałością z włodarzami Kościoła. Rzecznik Komorowskiego sądził chyba, że takie towarzyskie przyznanie się do kielicha z biskupem będzie jak puszczenie oczka do wyborców i spotka się ze zrozumieniem, tymczasem jednak zabrakło zrozumienia w sztabie Komorowskiego i pan Smoliński musi znależć sobie inne zajęcie. Dobry rzecznik to dla BK podstawa, gdyż pełniąc funkcje Prezydenta nie może on bezpośrednio angażować się w kampanię. Rzecznik powinien często i ciekawie eksponować jego posinięcia. On sam powinien pozostać nieco z boku kampanii.
Błąd 2. Unikanie debat. Choć domagają się tego hucznie internauci, o debatach póki co nic nie słychać. Dziś w programie o Tomasza Lisa w TVP2 Komorowski przyznał wprost, że z pomniejszymi kandydatami (wszystkimi oprócz Kaczyńskiego) dyskutował nie będzie, bo to inna liga, i niech sobie płotki debatują we własnym gronie. Oczywiście wizerunkowo warto pozycjonować się względem najsilniejszego kandydata, i BK ma racje dążąc do debaty z Kaczyńskim, niestety nie udało mu się przekazać tego z klasą. Wypowiedz trąciła arogancją.
Plus - interaktywne formy kontaktu z wyborcami - video chat, co prawda tylko półgodzinny, ale niezwykle ciekawy i nowatorki jak na polskie warunki.
Drugi plus za odświerzenie strony internetowej i regularną komunikację na twiterze.
Jarosław Kaczyński:
Błąd. Konferencja - oświadczenie. Krótkie i godne, cytując słowa premiera, ale bez rozmowy z dziennikarzami. Rozumiem, że JK przeżywa osobistą żałobę, jednak podejmując się kandydowania na najwyższy urząd w państwie nie może dłużej unikać bezpośrednich spotkań z dziennikarzami i wejścia w ogień kampanii. Wybieramy Prezydenta na 5 lat, w ciągu których Prezydent zetnie się z wieloma nowymi, złożonymi kwestiami. Jeśli myśli się poważnie o wyborcach, to nie można sie z nimi nie komunikować.
+/- (bo sama nie wiem jak to ocenić) - orędzie do narodu rosyjskiego. Publicyści i politycy domniemują w kontekście jego uprzednich wypowiedzi, szczególnie o rosyjskich przywódcach - czy aktualna wypowiedź motywowana była kampanią czy też bardziej dalekosiężną wizją polityczną. Jeśli to drugie - oznaczałoby to, że Jarosław zmienił pogląd na relacje z Rosją. Ocenę pozostawiam wam:
Od tego tygodnia pojawią się też plakaty Jarosława, które będą wyglądać tak:
Wydaje się pozornie, że hasło jest ogolne i skierowane do wszystkich, mówi nam już co nieco o przekazie i grupie docelowej. Jest to przekaz dla najwierniejszego, prawicowego, i równeiż narodowego elektoratu. Bo przecież nie dla wszystkich wyborców to "Polska jest najważniejsza". Dla wielu ludzi najważniejszy jest np "dobrobyt mój i mojej rodziny", albo "równość społeczna i opieka nad wykluczonymi". Nie należy się zatem spodziewać żadnych nowości. JK zagra na podobną patriotyczną nutę, na którą grał jego brat 5 lat temu. Plus za klarowny i prosty przekaz.
Od patriotyzmu nie uciekniemy, dlatego zakończę tak jak zaczęłam - zdaniem prof. Magdaleny Środy: " W wyborach weźmie udział partia radykalnych żałobników, partia żałobników umiarkowanych, oraz żałobników mimo woli."
Kim są wobec tego wyborcy i kto wygra w tym zestawieniu?
środa, 28 kwietnia 2010
Show must go on!
Show must go on and will go on. Do Państwowej Komisji Wyborczej zgłosiły się jak do tej pory bagatela 23 komitety (stan na 27 kwietnia) Oto najważniejsi kandydaci (ujmowani w dotychczasowych sondażach):
Bronisław Komorowski - Platforma Obywatelska, popierany również przez Partię Demokratyczną.
Jarosław Kaczyński - Prawo i Sprawiedliwość
Grzegorz Napieralski - Sojusz Lewicy Demokratycznej
Andrzej Olechowski - kandydat niezależny, popierany przez Stronnictwo Demokratyczne i mazowieckie związki zawodowe
Waldemar Pawlak - Polskie Stronnictwo Ludowe
Pozostali to kandydaci, których należy okreslić jako polityczny plankton, a wśród nich na czele:
Janusz Korwin-Mikke - Wolność i Praworządność
Andrzej Lepper - Samoobrona
Marek Jurek - Prawica RP
Kornel Morawiecki - założyciel Solidarności Walczącej, obecnie kandydat niezależny
Bogdan Szpryngiel - kiedyś Libertas, czyli prawica
Bogusław Ziętek - Polska Partia Pracy
Zdzisław Podkański - Stronnictwo "Piast"
Gabriel Janowski - Przymierze dla Polski
Ludwig Wasiak - przewodniczący Stronnictwa Narodowego im. Romana Dmowskiego, związany z Polskich Ruchem Uwłaszczeniowym
To jeszcze nie wszyscy. O pozostałych partiach z II i III ligi pisze w bardzo ciekawy sposób http://planktonpolityczny.blox.pl/html.
Inny blog studentów, którzy mają ambicje, żeby codziennie relacjonować kampanię znajdziecie tutaj: http://blogwyborczy.blogspot.com/
Według sondaży GfK Polonia dla Rzeczpospolitej (26-25.04, próba 1000 osób) w wyścigu będa się liczyć tylko dwaj kandydaci - Bronisław Komorowski z poparciem 47% oraz Jarosław Kaczyński, którego obecnie popiera 26% badanych. Pozostali kandydaci mają jednocyfrowe poparcie, co w praktyce eliminuje ich z rzeczywistej walki o fotel prezydencki. Przeprowadzony w weekend sondaż dla Gazety Wyborczej daje Komorowskiemu jeszcze większą przewagę nad Kaczyńskim (52% do 27%). Inna ciekawa analiza zauważa, że Komorowski ma obecnie większe poparcie niż PO, a Kaczyński - mniejsze niż PiS.
Zdaniem części ekspertów na których powołuje się GW wybory prezydenckie zostały rozstrzygnięte jeszcze przed tragedią, a wizerunek Komorowskiego został utrwalony w czasie prawyborów w Platformie. W podobnym tonie wypowiadał się o Polsce ekspert Reutersa. Dla mnie jednak takie postawienie sprawy nie jest wcale oczywiste. Jarosław Kaczyński będzie z pewnością trudnym przeciwnikiem dla Komorowskiego, a walka będzie trwała do końca. Wyniki sondaży moglyby sugerować, że druga tura się nie odbędzie, jednak przewidywania te wydają mi się mocno przesadzone i niedoceniające potencjału Jarosława Kaczyńskiego.Osobiście mam też nadzieję, że kampania, chociaż wedle wszelkich zapowiedzi stonowana i powściągliwa, nie będzie nudna. Grzegorz Schetyna zapowiedział wstępnie, że PO zrezygnuje z bilbordów, które zawsze były najbardziej widocznym znakiem kampanii, jak twierdzi "żeby pokazać na zewnątrz, że jest jednak zmiana". Zaznaczył też, że debaty odbędą się ewentualnie (sic!) w drugiej turze wyborów, na ten moment nie jest to bowem konieczne. Marek Migalski z PiS raczył stwierdzić, że w tej kampanii nie będzie czasu na starcie programów, więc będzie to starcie osobowości i ideii. Powstaje pytanie czy kiedykolwiek mielismy w Polsce kampanię, która była starciem programów... Abstrachując od strategii marketingowych jakie przyjmą sztaby wyborcze, to właśnie prezentacja programów i debaty mogłyby być dobrym dowodem na pozytywną jakościową zmianę w polityce. Uciekanie od debaty i konfrontacji nigdy nie służy demokracji. Pozostaje mi podpisać się pod pragnieniem wyrażponym przez Aleksandra Kwaśniewskiego, iż nastrój żałoby nie zakłóci normalnego procesu demokratycznego.